Nie ma już naszych rzeczy w starym mieszkaniu w centrum miasta, nie ma już hałasu, zgiełku, tramwajów, samolotów. Nie ma już domu tam, na siódmym piętrze, nie ma zakupów w osiedlowym warzywniaku, ani apteki pod nosem i parku.
A tutaj? Nie ma jeszcze ramek ze zdjęciami na pustych haczykach, nie ma zmywarki, nie ma kanapy, nie ma porządnego internetu. Nie ma drutów ani szydełka, bo tkwią w którymś z nierozpakowanych kartonów. Nie ma dnia bez kawusi na dzień dobry z widokiem na las. Nie ma uchlewających się pod oknem nieletnich. Nie ma zakupów bez auta. Nie ma wypadu "na miasto" bez życzliwych zaczepek miejscowych. Nie ma porządnej pasmanterii. Nie ma czasu na nudę. Nie ma głowy do dziergania.
Pierwszej nocy w nowym miejscu śniło mi się, że się rozpakowuję. Moja interpretacja: znaleźliśmy nasze miejsce :)
Boziu, jaki widok! Już Ci zazdroszczę:) pokaż jeszcze:D
OdpowiedzUsuńCudnie, już przeczuwam nowe pomysły. Takie miejsce musi inspirować.
OdpowiedzUsuń